Masaż shiatsu, który oferuję w moim studiu, opiera się na teorii i technikach shiatsu meridianowego. Poza Japonią metoda ta stała się szeroko znana jako „Zen Shiatsu”.
Nazwa ta jednak nie pochodzi od samego twórcy, Shizuto Masunagi. Gdy shiatsu meridianowe zaczęło przyciągać uwagę za granicą i coraz częściej organizowano warsztaty poza Japonią, ktoś trzeci dodał do niej słowo Zen, aby podkreślić jej „japońskość”. W Stanach Zjednoczonych, gdzie rozwijała się kontrkultura, oraz w Europie zainteresowanej od dawna japońskością, określenie to osiągnęło zamierzony efekt..
Dziś w niektórych krajach Zachodu słowo Zen używane jest jako ogólny przymiotnik do opisu wszystkiego, co wydaje się w jakiś sposób japońskie: cisza, minimalizm, wyrafinowana estetyka. Oczywiście to potoczne rozumienie nie ma wiele wspólnego z istotą buddyzmu zen. Tego rodzaju konceptualizacja może być postrzegana jako forma orientalizmu, a czasami nawet funkcjonuje jako potężna marka.
Osoba, która ukuła nazwę Zen Shiatsu, musiała dobrze rozumieć te mechanizmy i w pewnym sensie dostrzec w nich szansę komercyjną. W rzeczywistości jednak sam Masunaga w swoich licznych książkach prawie w ogóle nie odnosił się ani do zen, ani nawet do filozofii buddyjskiej. Po uważnej lekturze jego dzieł mam wrażenie, że świadomie unikał przywoływania buddyzmu, szczególnie zen, w kontekście duchowym czy mistycznym.
Zamiast tego całkowicie poświęcił się studiowaniu medycyny zachodniej, psychologii i filozofii oraz badaniu klasycznych chińskich i japońskich tekstów medycznych, starając się wskrzesić zanikające terapie manualne pod nazwą shiatsu meridianowego. Jego celem nie było opieranie się na duchowości, lecz racjonalne i intelektualne usystematyzowanie praktyki.
Poza językiem
Nie wierzę, że kultura może – ani że powinna – być zachowywana wyłącznie przez ludzi w niej wychowanych. Kultura rozwija się, rozprzestrzenia i przekształca. Zen jest tego przykładem. Jego korzenie tkwią w Indiach. Jeśli jest w zen coś „japońskiego”, to jedynie w tym, jak po przejściu przez Indie, Chiny i Koreę, został on zlokalizowany w Japonii.
Dlatego jako Japończyk podchodzę niezwykle ostrożnie do używania słowa Zen w opisie własnej praktyki. Niewielu ludzi, zarówno zagranicą, jak i w samej Japonii, potrafi udzielić krótkiej i precyzyjnej odpowiedzi na pytanie: „Czym jest zen?”.
Jednym z fundamentalnych wersetów Zen jest zapisana czterowierszem fraza furyū monji(不立文字)— „nie opierać się na słowach ani literach”. Zen nie może być naprawdę wyjaśniony. Liczy się bezpośrednie, intuicyjne odczucie poprzez doświadczenie. Koany, paradoksalne pytania używane w praktyce zen, są celowo poza zasięgiem zwykłej logiki. A kiedy wydaje nam się, że „znaleźliśmy znaczenie”, właśnie wtedy musimy zachować największą ostrożność.
„Nie myśl, poczuj”
Ten słynny cytat z początku filmu Wejście smoka był wielokrotnie przywoływany, czasem nawet żartobliwie, kpiąc z nadmiernego orientalizmu. A jednak jest on uderzająco trafny. Bruce Lee studiował filozofię równie poważnie jak sztuki walki. Dla niego – urodzonego w Hongkongu i wytrenowanego w tradycji Wing Chun – filozofia natury Laozi stanowiła fundament.
Zanim zen dotarł do Japonii, został już przekształcony w Chinach pod silnym wpływem taoizmu. Ten nacisk na bezpośrednie doświadczenie ponad intelektualnym rozumieniem wyrasta ze wspólnej historycznie drogi. Podobne nauczanie wielokrotnie pojawia się również w pismach Shizuto Masunagi, a ja sam często słyszałem to od Haruhiko Masunagi: nie myśl.
Nawet jeśli nie zostało to formalnie włączone do jego teorii, to niewątpliwie istnieje coś „zen” w jego nacisku na bezpośrednie doświadczenie – wejście w wymiar wykraczający poza racjonalny intelekt.
Za każdym razem, gdy czytam dzieła Masunagi, odczuwam głęboki szacunek dla jego wysiłku, by przywrócić terapię manualną jako dyscyplinę naukową, i jednocześnie dostrzegam twórcze napięcie pomiędzy tym intelektualnym systemem a nieuchwytnym, intuicyjnym i pozajęzykowym fundamentem, na którym się opiera.
To właśnie dlatego nie używam słowa Zen w nazwie mojej własnej praktyki.
Ciało jako okno
Ludzkie ciało jest naszym najbliższym środowiskiem naturalnym. Jego działanie samo w sobie przekracza język. Masunaga wielokrotnie pisał, że tylko intuicja może je naprawdę uchwycić. Intuicja jest oczywiście subiektywna i czasami zawodna, nie może być uniwersalna. Musi być osobiście doświadczona i ucieleśniona.
A jednak, jeśli samo życie funkcjonuje poprzez siły wykraczające poza język, to zawsze istniejemy dzięki bezpośredniej, niewerbalnej dynamice. W języku japońskim słowo te-ate 手当て (dosłownie „przykładanie ręki”) oznacza leczenie. Dawniej byli uzdrowiciele, którzy po prostu kładli dłonie na obolałym miejscu. To, co dzieje się, gdy ręka dotyka innego ciała, jest bardziej złożone, niż się wydaje. Neuronaukowiec David J. Linden opisuje to szczegółowo w swojej książce „Touch: The Science of the Hand, Heart, and Mind”.
W dawnej Japonii, zanim rozwinęła się nauka, ludzie musieli intuicyjnie rozumieć te zależności. Inne japońskie słowo, fureai (触れ合い), oznacza „ludzki kontakt”. Samo pojęcie komunikacji zawiera w sobie akt fureru(触れる)— „dotykać”. Kryje się za tym myśl, że prawdziwa wymiana jest możliwa nie dzięki językowi, lecz poprzez bezpośredni wpływ wywierany przez ciało. Z tego powodu shiatsu często opisuje się nie tylko jako terapię manualną, lecz jako formę komunikacji samą w sobie.
Jeśli ciało jest zarówno środowiskiem naturalnym, jak i naczyniem różnorodności kulturowej oraz indywidualnej wyjątkowości, to samo ciało może służyć jako okno – sposób patrzenia na innych na zewnątrz albo w głąb samego siebie. Ten akt „spoglądania” jest możliwy tylko dzięki bezpośredniemu doświadczeniu, które przekracza myślenie werbalne.
Lektury dodatkowe dla zainteresowanych zen
Księga herbaty (The Book of Tea)
Kazuo Okakura, wydawnictwo Karakter
W Polsce działa wydawnictwo Karakter. Ich wybór dzieł japońskich jest znakomity, a – jak mówią moi znajomi – jakość tłumaczeń bardzo wysoka. Księga herbaty została napisana po angielsku w 1906 roku przez japońskiego myśliciela Okakurę Kakuzō. Ukazuje, jak filozofia zen wpłynęła na sztukę japońską, szczególnie na ceremonię parzenia herbaty.
Link do książki – wydawnictwo Karakter
Where the Heart Beats: John Cage, Zen Buddhism, and the Inner Life of Artists
Kay Larson (dostępne na Amazon)
Wyjątkowa książka non-fiction opisująca, jak D.T. Suzuki – ten, który jako pierwszy szeroko przedstawił zen na Zachodzie – wpłynął na amerykańskiego kompozytora Johna Cage’a. Szczegółowo opisuje, jak ich spotkanie doprowadziło do powstania słynnego 4’33” – „muzyki ciszy” Cage’a – splatając tło historyczne i życiorysy obu postaci.
Link do książki – Amazon PL




